Więź ze Stwórcą przez grupę

Kto rozpoczął duchowe wzniesienie, przede wszystkim powinien połączyć się ze światłem swoim sercem, w odczuciu, które następuje jako nić łącząca pomiędzy jego wnętrzem, a istotą Ejn Sof.

Wszystkie wysiłki i prace są czynione tylko ku jednemu celowi – by spełnić Jego wolę i napełnić duszę tym światłem, które w oczekiwaniu jest do tego przeznaczone.

Czego by człowiek nie czynił w tym świecie lub świecie duchowym, on czyni tylko spełnienie Jego woli, nawet jeżeli wydaje się człowiekowi, że czyny jego są ze względu na siebie – to jest tylko miara uświadomienia. Nie ma nic we wnętrzu człowieka i na zewnątrz jego, co by nie było zanurzone w Ejn Sof, co by nie wychodziło z Ejn Sof i co by nie było Jego miłością do dusz, która objawia się we wszystkich sercach.

Kiedy mówimy, że powinien rozpocząć się proces naprawienia, dotyczy to intencji i zamiarów dusz, które odpowiednio postępują, które uświadamiając sobie kim i czym są, robiąc krok za krokiem, otwierają Jego błogość i potęgę wewnątrz siebie. Od pierwszego zamiaru – nasłodzić stworzonych, po dzień dzisiejszy i również aż do końcowego naprawienia żadna dusza nigdy nie opuściła Jego obecności. Zaś w swoich odczuciach jest oddalona od Niego w nieskończoność. Oddalenie to jest rodzaju iluzji, czyli z powodu ograniczonych zmysłów, kelim, życzeń, nie ma odczucia tej boskości na tyle, by można było stwierdzić, że połączenie, o którym się mówi, jest absolutne. Za każdym razem kiedy podchodzimy do nauki, mózg zadaje pytanie: „Dlaczego ja się uczę? Co daje mi nauka?” Zaś odpowiedź leży w nim. Odczuwam wewnątrz swojego serca, że to napełnienie, które przychodzi, jest tą świętością, która wznosi krok po kroku, z poziomu na poziom, na tyle, żeby nic nie zostało pominięte, najmniejsze życzenie. Nawet ostatnia dusza nigdy nie opuściła Stwórcy, ale w swoich odczuciach i swoim uświadomieniu ona czuje się oderwana, opuszczona i samotna. I wszystko to następuje tylko z jednego powodu – by dusze zechciały przyjąć tą błogość, nie dlatego, że ktoś tak karze, a by urodziło się u nich prawdziwe życzenie – podobnie do Niego emanować światłem do wszystkich potrzebujących. Nie w mózgu i nie językiem i nie mową, lecz tak, żeby stan emanacji był stanem faktycznym.

Widzimy, że to jest założone w duszach od samego urodzenia i człowiek chciałby zrobić wiele, ale brakuje mu mądrości, brakuje mu obecności odczucia samego Stwórcy. Wtedy on wyszukuje różne metody, jakby wytłumaczyć siebie we własnych oczach – co jest czym i w jaki sposób on ma rację w tych czy innych warunkach, środowisku. Wszystko to jest złudzeniem wynikającym z niemożności odczucia i braku podobieństwa właściwości.
Czasami jest tak, że człowiek cierpi z różnych powodów – duchowych, materialnych. I jego cierpienie jest odpowiedzią na jego pytanie. Człowiek pyta: Co czynię nie tak? I odpowiedź jest w samym pytaniu: Wszystko czynisz poprawnie. Więc dlaczego cierpię? Byś odczuł prawdziwe życzenie, mógł poprosić, czyli napełnić to, czego ci brakuje. To, czego pragnie twoje serce. Przecież miara cierpienia odczuwana wewnątrz równa się mierze napełnienia.

Robiąc krok za krokiem i wzrastając poziom za poziomem, dusze są napełniane coraz to większym świeceniem, wypełniając tym samym cel stworzenia. I świętość, która odnosi się do sprawiedliwych, jest tym napełnieniem światłem, tą łącznością, którą dusza odczuwa wewnątrz swojego duchowego ciała, w guf. Mówimy, że serce człowieka od urodzenia jest nieczyste. Jest to logiczne, gdyż nigdy nie było napełnione błogością. Wzrastając etapami, człowiek napełnia swoje serce tym, co wychodzi od Niego, a nauka jest tylko pomostem pomiędzy duszą człowieka, a Stwórcą, dająca możliwość coraz głębiej przeniknąć i stanąć na odpowiedniej ścieżce i dokonać odpowiednich czynów – takich, by stworzyć zadowolenie swojemu Stworzycielowi.

I na początek człowiek uczy się na małym, mając wokół siebie grupę przyjaciół, próbuje robić czyny, wysiłki w ich kierunku tak, by czyniąc dla Stwórcy, zobaczyć, że się nie myli, że czyni prawidłowo. Przecież popełnienie błędu niosło by za sobą popełnienie błędu całego życia. Człowiek chce od wnętrza być pewnym, że robiąc krok nie myli się, że to nie jest złudzenie, że jest to prawidłowy kierunek. I grupa jemu w tym pomaga jak objawienie, jak cząsteczka Stwórcy. Ona reaguje, może być szczęśliwa, zadowolona, może wskazać mu prawidłowość jego kroków lub odwrotnie, odrzucić jego działania jako zbędne i wtedy człowiek szybko odreaguje i stanie w odpowiednim kierunku, i weźmie takie kelim, które będą miłe dla bliskich i dla Stwórcy.

W naszych pojęciach i odczuciach na dzisiaj jest to jedno i to samo, bez najmniejszego rozróżnienia. I choć człowiek jest przyzwyczajony iść do wielkich złudzeń i wielkich iluzji, uczymy się: Powiedział Bóg: Nie twórz sobie żadnego pustego wyobrażenia. A to znaczy, że wszystko, czego doświadczasz i w czym wzrastasz, powinno odbywać się w granicy twoich realnych życzeń i powinieneś doświadczać, cieszyć się i być zadowolonym w tych życzeniach, które w tobie wynikają, ponieważ Bóg nigdy nie opuścił człowieka, a zawsze to człowiek opuszcza Boga. Nawet do końca nie można powiedzieć, że opuszcza – on jakby ślepnie z powodu nieodpowiednich kierunków i życzeń, bądź staje się widzącym i odczuwającym Jego obecność.

Żeby cel był osiągnięty skutecznie i żeby nie zrobić mylnych kroków i żeby nie przeżyć nadaremnie życia, starajmy się zobaczyć, co dają dla innych, dla grupy nasze czyny. Jak zachowujemy się, jak nasi bliźni reagują na nas. Czy kochają nas, czy odrzucają, czy tylko robią wrażenie, że kochają, czy oni są naszymi bliźnimi? Przecież jeżeli oni są bliźni, to znaczy że i Bóg jest bliźnim, jeżeli są naszym odrzuceniem, więc i Bóg jest odrzuceniem.

W ten sposób, robiąc początkowe kroki, człowiek uczy się, jak zbudować relacje między sobą i Stwórcą, właśnie na małych czynach, drobnych krokach, w granicach realnego odczucia, bez żadnej złudnej wyobraźni, że ja kiedyś coś uczynię – to jest puste. Ważne jest to, jak dzisiaj reaguje na mnie grupa. I jeżeli pomyślę sobie, że przecież wczoraj coś uczyniłem, to jest to już puste i nazywa się reszimo, a ja rosnę tylko tym, co dzisiaj emanuję. I jeżeli dzisiaj nie odczuwa mnie grupa – dzień jest pusty, bezpłodny. Jeżeli reakcja zachodzi i dzisiaj, i wczoraj, i jutro, to znaczy, że wzrastam, a więź moja ze Stwórcą, na najniższym poziomie, na pierwszym szczebelku, który nazywa się grupa, jest wysoka, głęboka i na pewno nie ulegnie żadnemu zachwianiu. Pamiętajmy o tym zawsze i o poranku, i wieczorem, i w ciągu dnia, i kiedy znajdujemy się w pracy: Co ja czynię? Dla kogo czynię? I jaki jest sens tego, co robię? Przecież jeżeli nie odczuwam sensu, więc wszystko, co robię jest puste, zwykły chaos lub rzucanie się na różne drobne rzeczy, które nie połączą mnie, nie uświadomię, nie obudzę mózgu, ciała, duszy, więc jaki jest cel moich czynów i starań. I jeżeli tłumaczę sobie w swojej głowie, że celem jest to lub tamto, to jest puste i niczego nie warte, choć według mojego domniemania może to mieć jakąś wartość.

Jeżeli w ciągu jednego dnia nie nawiązałem więzi ze Stwórcą, czy dzień również jest pusty i stracony daremnie? Nie, rośnie we mnie oddalenie, a to znaczy, że w przyszłości całkiem możliwe, że urodzi się życzenie. Tylko pamiętajmy, że w duchowym nie ma czasu, a słowo przyszłość dotyczy setek, tysięcy, dziesiątek tysięcy lat do przodu, podobnie jak i przeszłość. A w duchowym jest zawsze stan aktywny, czyli ten, który odczuwa dusza. I ona musi umieć nauczyć się utrzymywać ten stan ciągle. Dlatego na samym początku uczymy się na najniższym poziomie utrzymać więź z grupą ciągle, ponieważ jest to prototyp, pierwsza emanacja tego, co czynię. I zrozumcie, że nikogo na tym nie zależy, oprócz samej duszy. Gdyż podobnie jak Bóg przenika wszystko i łączy w sobie wszystkie dusze, tak samo jest i w grupie. Z jednej strony grupa zawiera wszystkich i łączy w sobie wszystkie dusze, a z drugiej strony jest jednostka, indywiduum, która ma z nią jakieś relacje. I jak tylko się połączy, od razu czuje więź, przypływ sił, motywację, gdyż działanie ze względu na Stwórcę jest lekkie i proste, dlatego że są bliźnie dusze, w stosunku do których może czynić i Stwórca będzie z niego zadowolony. Zaś odwracając myśl, człowiek odwraca swoją rzeczywistość w zupełnie inną stronę. I wtedy nie widzi on, że Bóg zanurzony jest pośród jego przyjaciół, tak samo jak nie widzi i nie odczuwa Boga w rzeczywistości tworząc złudzony obraz Jego istnienia, złudzoną postać. To wszystko odbywa się w jego wnętrzu. To są relacje, które buduje dusza. Więc starajmy się czynić takie kroki, gdzie nie będzie zmarnowany dzień, nie będzie zmarnowana godzina lub minuta, nie będzie utracona więź, przecież więź ze Stwórcą na dzisiaj dla mnie jest abstrakcją, ale więź z grupą dla mnie jest realna, w moich pomysłach, zamysłach i odczuciach.

I te wszystkie czyny, które wykonujemy doprowadzają nas do tego finału, ostatecznego naprawienia, które jest potrzebne duszy. A pomagają nam w tym mędrcy, którzy istnieją na swoich duchowych poziomach, chociaż my nie odczuwamy ich i wydaje nam się, że to już było i oni pozostawili nam wskazówki. Można określić tak, że oni istnieją w naszych duszach, w naszych odczuciach, w naszych spodziewaniach, gdyż wszystko to, co odczuwamy dzisiaj w stosunku do duchowego, pochodzi bezpośrednio od nich. I oni uczynili takie wysiłki, które na dzisiaj u nas są przykładem naszego zachowania i postępowania. To wszystko jest w naszym wnętrzu i w naszym odczuciu.

Dodaj komentarz